Want it? Work for it

Want it? Work for it

piątek, 18 października 2013

Wizyta u dietetyka - czy warto?

W sierpniu byłam u dietetyka w ramach pakietu opieki medycznej jednej z placówek prywatnych. Pani dietetyk podeszła do mnie jak do kolejnej osoby "do odhaczenia" na liście. Cała wizyta trwała ok. 20 minut, w trakcie których Pani doktor rozpisała mi dietę na 1 dzień. Wartość kaloryczna: 1200 kcal.
Dostałam też kartkę z dietą "przypisaną" do mojego "przypadku".
Powiem szczerze, że byłam bardzo zawiedziona tą wizytą.
Nawet nie miałam jakiejkolwiek motywacji do zastosowania tej diety, nie wspominając już o tym, iż jest ona po prostu niesmaczna i całkowicie niedopasowana do mnie i do mojego trybu życia.


Nie poddałam się jednak. Dalsze kłopoty zdrowotne, bezowocne próby poczęcia potomka sprawiły, że szukałam wszelkich możliwych sposobów na poprawienie stanu zdrowia.
I tak oto dostałam kontakt do prywatnego dietetyka.
Moja pierwsza wizyta będzie dzisiaj o 17.00. Jeszcze nie byłam u Pani, a już jestem zadowolona z jej pracy. Wiem, może to pochopne - ale przez ostatnie 3 dni nie robię nic innego jak tylko przygotowuję się do tej wizyty! Robię skrupulatne notatki wszystkiego co jem/piję + porcje + miejsce posiłku + skala głodu. Notuję stan psychiczny w jakim znajduję się sięgając po konkretny posiłek. Gromadzę badania z ostatniego roku - do wglądu przez Panią dietetyk. Zapisuję wszystkie bardziej istotne sytuacje, które miały drastyczny wpływ na moją wagę.
Czuję, że Pani doktor już na początku nie podchodzi do mnie schematycznie.
Mam nadzieję, że to jest to, na co czekałam. Że nareszcie, dzięki czyjejś pomocy będę w stanie dobrać odpowiednie żywienie do mojego stanu zdrowia.
Może się mylę, ale wierzcie mi - niektórzy potrzebują solidnego bata aby utrzymać się w ryzach.
Moja waga nie spada już od wielu miesięcy. Szybko się demotywuję.
Już teraz poczułam zastrzyk motywacji.
Oby ta motywacja spływała do mnie strumieniami!


Relację z wizyty u dietetyka zdam Wam jutro!


3 komentarze:

  1. Czekam na info o tej nowej pani dietetyk i twoich wrażeniach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jakoś nie umiem szanować tych naszych dietetyków... Tak często widzę bardzo otyłe osoby (powyżej 100-120 kg), którym dietetyk każe jeść 800-100 kcal dziennie, gdy spokojnie chudłyby przy dwukrotnie większej dawce... Chudną te grubaski po 5 kg i nagle koniec, ściana. A psychika takiego człowieka nie pozwala mu walczyć miesiąc bez efektów, by pokonywać ścianę. Gdyby miał silniejszą psychikę, nie miałby tego "dużego" problemu. Oj, długo by można marudzić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszkow dietetyk dietetykowi nierówny. Niestety wielu z nich zajęło się tą profesją ze względu na wynagrodzenie, a nie z powołania.
    Ważne, aby trafić na właściwą osobę :)

    OdpowiedzUsuń